poniedziałek, 14 maja 2012

chapter two

23/10/11 -Sunday.


Pogoda nadal się nie zmieniła,ani trochę.Dlatego kiedy patrzę za okno ,trudno mi się uśmiechnąć, w ogóle trudno jest mi się uśmiechnąć.Najchętniej spędził bym ten dzień na leżeniu i oglądaniu jakichś głupich filmów,cokolwiek.Z tobą Lou...Ale ty oczywiście wolałeś umówić się z nią.Próbuję zasnąć.Nie chcę o tobie myśleć.Ale nie potrafię myśleć o niczym innym,twoja osoba rozświetla cały mój umysł,twój uśmiech, tak , twój uśmiech.Mam przed oczyma obraz Ciebie ,szczęśliwego, uśmiechniętego.Ale kiedy wyobrażam sobie kto Cię uszczęśliwia ... Już nie jest tak pięknie,wież mi.
Uśmiechniesz się kiedyś tylko dla mnie?
Po pokoju unosi się jeszcze zapach twoich perfum.
Powinienem go nienawidzić,bo dostałeś je od niej...
Ale nie potrafię.Doskonale do Ciebie pasuje, odzwierciedla twoją osobowość.
Jest taki delikatny a zarazem wyrazisty i słodki.
A więc jestem w tym pokoju praktycznie sam. Teoretycznie jest tu jeszcze twój zapach i mój ból,kiedy wyobrażam sobie Ciebie teraz, z nią.
Przynajmniej ty jesteś szczęśliwy.
Może masz teraz czas żeby dostarczyć mi trochę morfiny?
Nawet nie wiesz jak to cholernie boli.
To dobrze że nie wiesz. Tak, to bardzo dobrze.
Wole żebyś nie wiedział jak cierpię , bo to zaraźliwe.
Wolę udawać szczęśliwego ,lepiej żebyś zaraził się uśmiechem niż bólem.Nawet sztucznym.
Proszę,zabierz moje serce,nie jest mi już do niczego potrzebne.I tak należy do Ciebie,a u mnie jest nieszczęśliwe. Zabierz je i zrób z nim co zechcesz.Wtedy nikt już nie będzie cierpiał.Ono wytrzyma każdy ból aby tylko być przy tobie,u mnie nie ma takiej możliwości.Cierpi.Nie chce go, nie chcę cierpienia.

Zdaję sobie sprawę że kiedyś to przeczytasz.Jeśli teraz to czytasz to pewnie nie żyję albo wyjechałem żeby zapomnieć, ale pamiętaj, ja nigdy nie zapomnę, nawet jak mnie już nie będzie. I nigdy nie zadręczaj się, to nie twoja wina, to niegdy nie była twoja wina Lou.Ona zawsze była po mojej stronie.
Pamiętaj też że Cię kochałem, tak cholernie mocno, to już nie jest zwykła miłość, ja nie potrafię oddychać powietrzem którego ty nie wdychasz.jest jakieś puste.Jakieś,bez sensu, jak wszystko bez Ciebie.Przepraszam.


"Sometimes something what could be a beautiful dream, is the worst nightmare in your life,just becouse of another people,and fucking feelings"


-Harry.

___________________________________________
Dobra, dodaje, bez limitu ;D
Ale teraz nie ma bicza. 3 komentarze mają być ;D.
Jak więcej niż 3 to dodam 2 :D

7 komentarzy:

  1. Super.Czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  2. A wy tym blogu to kiedy bedzie kolejny rozdział?
    http://larrystylinsonlovex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli czytasz, to mogę pisać, bo nie ma komentarzy to nie wiem czy ktoś tam zagląda, więc się nie opłacało ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja czytam go.I czekam na kolejne rozdziały bo jest super.Moge pododawac komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju, ten rozdział jest tak przygnębiający, że aż trudno go czytać, gdy za oknem świeci takie piękne słońce. Rozpacz Harry'ego dosłownie wylewa się z ekranu i płynie sobie po klawiaturze, a mi jest tak cholernie smutno, bo z jednej strony żal mi Hazzy, a z drugiej cieszę się, że Louis jest szczęśliwy (nawet, jeżeli z dziewczyną, tfu!). I ten wątek z unoszącym się wciąż w pokoju zapachem- świetny. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję, co do szczęścia Lou, okaże się w swoim czasie :) Na razie mam napisane 15 rozdziałów pamiętnika, i brakuje tylko chcęci przepisywania, miałam to zrobić teraz ale jest finał Champions League. ;/ . Więc po meczu lub w najbliższym czasie, i obiecuje że dodam więcej rozdziałów ale komentarze i tak maja być :)
    Dziękuje że czytacie ,i mam nadzieje że wam się spodoba bo przewidziane jest sporo rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie trafiłam na ten blog i jestem usatysfakcjonowana :D świetny jest :)

    OdpowiedzUsuń